|
||||||
|
Zwoje pism znad Morza Martwego Tomasz Włodek
Sekta esseńczyków a chrześcijaństwo I tak oto docieramy do najciekawszej kwestii: czy esseńczycy byli prekursorami chrześcijaństwa, czy też stanowili tylko boczną, dzisiaj wymarłą, odrośl religii żydowskiej? Jest to temat gorący, żeby nie powiedzieć wybuchowy. Aby odpowiedzieć na to pytanie w sposób rozstrzygający, należy przestudiować wszystkie znane nam fragmenty pism esseńczyków. Niestety, jak zaznaczyłem uprzednio - nadal, pomimo upływu blisko pięćdziesięciu lat od początku odkryć, znaczna część ogromnej kolekcji zgromadzonej w Muzeum Rockefellera w Jerozolimie nie została opublikowana. Zanim zaczniemy porównywać doktrynę esseńczyków z naukami Jezusa z Nazaretu, przypomnijmy postać Jana Chrzciciela, proroka, który zapowiedział Jego przyjście. Pewne skąpe informacje na jego temat znajdujemy w Ewangeliach. Wiemy, że był krewnym Jezusa oraz Jego niemal rówieśnikiem. Wiemy też, że udał się na pustynię judzką i tam nauczał, zdobywając wielu uczniów, którzy później go opuścili, przyłączając się do Jezusa, którego on ochrzcił. Wiemy też, że w okresie późniejszym został ścięty z rozkazu Heroda. Jan Chrzciciel jest z całą pewnością postacią historyczną - wspomina o nim Józef
Flawiusz, który, opisując jedną z klęsk poniesionych przez Heroda w wojnie z Arabami,
uczynił taką wzmiankę: Taki opis Jana - surowego ascety, żyjącego na pustyni - może sugerować, iż był on członkiem sekty esseńczyków. Czy jednak istnieją na to jakieś dowody? Nowy Testament nie wspomina o esseńczykach ani razu, co oznacza, że zdani jesteśmy na domysły. Spróbujmy jednak podsumować to, co wiemy o Janie Chrzcicielu i porównać ze znanymi nam faktami na temat wspólnoty z Qumran. Wiemy, że ochrzcił Jezusa w Jordanie na pustyni judzkiej. Rzut oka na mapę pozwala nam przekonać się, że musiało mieć to miejsce gdzieś w dolnym biegu rzeki, w pobliżu jej ujścia do Morza Martwego - tam zresztą chrześcijańska tradycja po dziś dzień umieszcza miejsce chrztu. Skoro tak, to oznacza, że Jan Chrzciciel mieszkał i nauczał w okolicy oddalonej od Qumran o zaledwie kilka kilometrów. Jest niemal oczywiste, że o sekcie esseńczyków musiał wiedzieć lub nawet zetknął się z nią osobiście, choć rzecz jasna nie stanowi to dowodu, że sam był jej członkiem ani też, że w jakimś stopniu znajdował się pod wpływem jej nauk. Aby odpowiedzieć na pytanie czy Jan był esseńczykiem, musielibyśmy porównać
treść jego nauczania z doktryną mnichów z Qumran. Nie jest to łatwe, zważywszy że
Ewangelie przekazały nam tylko wyrywki z jego mów. Oczywiście - wezwanie do troski o biedniejszych od nas, tak bowiem można
interpretować powyższy cytat, nie stanowi jeszcze wezwania do wprowadzenia wspólnoty
dóbr, toteż traktowanie tego zdania jako dowodu na to, że Jan był esseńczykiem, jest
chyba interpretacją idącą zbyt daleko. Ponadto następne zdania z Ewangelii Łukasza
brzmią: Nie są to słowa kogoś, kto wzywa ludzi do porzucenia miast i udania się na pustynię. Proszę pamiętać, że esseńczycy nie uznawali pieniądza - tymczasem Jan nie potępia celników ani żołnierzy za sam fakt posługiwania się nim, lecz jedynie za nadużycia, jakich się dopuszczali. Wiemy, że Jan Chrzciciel udzielał ludziom chrztu, wiemy też, że istotną część doktryny esseńczyków stanowiły przepisy dotyczące rytualnych oczyszczeń. Czy nie stanowi to wskazówki sugerującej, iż Jan był esseńczykiem? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie. Rytualne obmycia przy różnych okazjach zostały nakazane Żydom przez Mojżesza i stanowiły wynalazki esseńczyków. Idea chrztu nie musi więc mieć wcale związku z esseńczykami. Inny fragment wypowiedzi Jana Chrzciciela znajdujemy w Ewangelii Jana: A czy Jezus był (lub nie był) esseńczykiem? Temat ten stanowi dziś źródło
licznych polemik. Z jednej bowiem strony trudno nie zauważyć daleko idącego
podobieństwa zwyczajów esseńczyków i pierwszych gmin chrześcijańskich. Jedne i
drugie uznawały wspólnotę majątkową. Wspólne posiłki mnichów z Qumran nasuwają
analogię ze wspólnymi ucztami chrześcijan upamiętniających nimi Ostatnią Wieczerzę.
Dodajmy do tego inne podobieństwa między regułą esseńczyków a naukami Jezusa, na
przykład zestawmy następujący przekaz Józefa Flawiusza: "Odmawiają oni
składania przysiąg, uważając je za rzecz gorszą od krzywoprzysięstwa, gdyż ich
zdaniem ludzie, którym nie można ufać bez przysięgi na Boga, są już teraz
potępieni" **, zgodnie z wypowiedzią Jezusa: Yigael Yadin, wspomniany już wcześniej archeolog izraelski, poszedł nawet nieco dalej. Zwrócił on bowiem uwagę na dość dziwny fakt: esseńczycy nie są nigdzie wspomniani w Nowym Testamencie. Co więcej - i to już jest znacznie bardziej podejrzane: nic na ich temat nie wspominają pisma rabiniczne z owych czasów. Zupełnie jak gdyby owa sekta w ogóle nie istniała. Dodajmy też, że nazwa esseńczycy jest pochodzenia greckiego i występuje w relacjach Józefa Flawiusza - natomiast nigdzie nie pojawia się w pismach samych esseńczyków! Nie wiemy, jakim mianem nazywano ich w języku hebrajskim, ani jak oni sami się określali. Czy może więc być tak, że esseńczycy są wspominani w Nowym Testamencie implicite, bez nazywania ich po imieniu? Yigael Yadin przypomniał, że według przekazu Flawiusza esseńczycy cieszyli się przychylnością Heroda.*** Stąd prosta droga do przypuszczenia, że część polemik pomiędzy Jezusem a zwolennikami Heroda, wspomnianych w Ewangeliach, to w istocie rzeczy polemiki Jezusa z esseńczykami. Mało tego, Yigael Yadin doszukał się w zagadkowym zdaniu Jezusa Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda (Mk 8,15) zawoalowanego ataku przeciwko członkom owej sekty. Rzecz w tym, że częścią rytuału Świątyni (tzn. faryzeuszów) było składanie na ołtarzu dwunastu chlebów pokładnych później spożywanych przez kapłanów. Podobny zwyczaj esseńczyków opisany jest w Zwoju Świątynnym, gdzie stanowi ważną część obchodów uroczystości upamiętniających wyświęcenie kapłanów (było ono obchodzone przez esseńczyków, nie uznawane przez pozostałych Żydów). Być może więc, mówiąc o "kwasie Heroda", Jezus dokonywał jakiejś nie zrozumiałej dla nas aluzji do ich zwyczajów. Specjaliści nie są przekonani co do słuszności hipotezy Yadina, zresztą istotnie spoczywa ona na zbyt wielu przypuszczeniach. Nieco bardziej prawdopodobnie wygląda inny (hipotetyczny) atak Jezusa przeciwko esseńczykom. Oto w Kazaniu na Górze stwierdza on: Słyszeliście, że powiedziano "Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził". A ja wam powiadam: miłujcie nieprzyjaciół waszych (Mt 5,43-44). Nakaz miłości bliźniego pochodzi ze Starego Testamentu, natomiast nigdzie nie występuje w nim owa druga część zdania nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. Na ogół sądzi się, że Jezus krytykuje tu potoczną nadinterpretację Prawa, która dopisała ów nakaz. Można jednak spojrzeć na sprawę inaczej. W regułach sekty Qumrańskiej znaleziono tekst przysięgi, jaką składać musiał przyjmowany do niej nowicjusz. Musiał w niej zobowiązać się do miłowania "Synów Światłości" i nienawidzenia "Synów Ciemności". Czy może to oznaczać, że ten fragment Kazania na Górze jest w istocie polemiką Jezusa z esseńczykami? Być może, choć oczywiście pewności co do tego najprawdopodobniej nie będziemy mieli nigdy. W każdym razie Yigael Yadin był przekonany: Jezus esseńczykiem nie był, był - antyesseńczykiem. Czy w takim razie pierwsze gminy chrześcijańskie mogły powstawać pod wpływem wspólnot z Qumran i na nich w jakimś stopniu się wzorować? Ostatecznie trudno nie zauważyć pewnych podobieństw organizacyjnych pomiędzy życiem esseńczyków a pierwotnym Kościołem jerozolimskim - wspólnota dóbr, uroczyste, zbiorowe posiłki poprzedzane błogosławieństwem, starszyzna przewodząca życiem gminy... Może więc było tak, że choć sam Jezus do sekty esseńczyków nie należał, to jednak pierwsi chrześcijanie rekrutowali się spośród jej członków? Cóż, udowodnić, że nigdy żaden esseńczyk nie przyjął chrztu nie sposób. Wiemy, dzięki odkryciu fragmentów pism qumrańskich w ruinach fortecy Massada, że po zburzeniu klasztoru w Qumran część jego ocalałych mieszkańców przystąpiła do żydowskiej partii zelotów. Hipoteza, że być może jakaś inna grupa niedobitków uciekła przed Rzymianami i dołączyła do powstających na świecie gmin chrześcijańskich może brzmieć przekonywająco. Pamiętać jednak należy, że esseńczycy nigdy nie byli sektą liczną - Józef Flawiusz oceniał ich całkowitą liczbę na około cztery tysiące, toteż nawet jeżeli jacyś ocaleli z wojny przeciwko Rzymowi uciekinierzy z Qumran zostali chrześcijanami, to musiała ich być naprawdę garstka. Raczej trudno sobie wyobrazić, aby zdołali oni zdominować gminy chrześcijańskie do tego stopnia, by można było uznać je za naturalną kontynuację sekty z Qumran; zachodzą potężne różnice, które w dużej mierze równoważyć mogą wspomniane wcześniej podobieństwa. Spróbujmy je wymienić. Pierwszą i podstawową stanowiła kwestia interpretacji Prawa mojżeszowego. Dzieje Apostolskie oraz duża część listów Pawłowych mają służyć wykazaniu czytelnikom, iż prawo to nie obowiązuje chrześcijan. Wiemy, iż nie było to wcale w pierwszym okresie istnienia chrześcijaństwa takie oczywiste - sam święty Piotr uważał, że chrześcijanie powinni przestrzegać żydowskich przepisów pokarmowych i dopiero po objawieniu, jakie otrzymał w Jaffie (Dz 10,9-16), zmienił zdanie. Dla esseńczyków, którzy jak już wiemy, byli znacznie bardziej rygorystyczni w przestrzeganiu Prawa niż pozostali Żydzi, sama dyskusja nad jego zniesieniem była nie do pomyślenia. Kolejna istotna różnica między chrześcijanami a esseńczykami to fakt, iż ci ostatni od samego początku przyjmowali do swojego grona kobiety - czytamy w Dziejach Apostolskich: "Coraz bardziej też rosła liczba mężczyzn i kobiet przyjmujących wiarę w Pana" (5,14) - podczas gdy esseńczycy byli, poza wyjątkami wspomnianymi wcześniej, ugrupowaniem czysto męskim. Trzeci istotny powód dający podstawy sądzić, iż chrześcijanie i esseńczycy to dwie zupełnie inne gałęzie odrastające od pnia religii żydowskiej, to ich odmienny stosunek do spraw tego świata. Jedni i drudzy uważali świat za nieodwracalnie skażony grzechem, o ile jednak cytowana uprzednio reguła z Qumran nakazywała emigrację na pustynię w celu stworzenia tam idealnej społeczności oczekującej na Czasy Ostateczne, to gminy chrześcijańskie miały oczekiwać ery mesjańskiej, żyjąc wśród ludzi. Paweł wyraźnie pouczał Koryntian: "Napisałem Wam w liście, żebyście nie obcowali z rozpustnikami. Nie chodzi mi o rozpustników tego świata w ogóle, ani o chciwców i zdzierców lub bałwochwalców, musielibyście bowiem całkowicie opuścić ten świat" (1 Kor 5,9-10). Chrześcijanie mieli, przyjmując do wiadomości istnienie zła tego świata, żyć na nim i starać się go zmienić. Esseńczycy woleli ten świat opuścić, udając się w okolice odludne i nie utrzymywać kontaktów z tymi, których uważali za grzeszników. Jest to, jak się wydaje, dość istotna różnica, na tyle głęboka, że pozwala poddać w wątpliwość teorie o esseńskim rodowodzie chrześcijaństwa. Oczywiście, ktoś mógłby podnieść zarzut mówiąc, że przecież chrześcijanie również zaczęli zakładać na pustyniach klasztory, w których izolowali się od świata - czyż nie podważa to przytoczonej powyżej argumentacji? Otóż nie, gdyż jak wiadomo chrześcijański ruch monastyczny powstał dopiero około trzeciego wieku naszej ery, a więc w czasach, gdy sekta esseńczyków nie istniała od kilku pokoleń. Co więcej - pierwsze klasztory chrześcijańskie powstały nie w Palestynie, lecz w Egipcie i na półwyspie Synaj. Nie mamy więc podstaw, aby sądzić, że pierwsi eremici, którzy ruszyli z miast na pustynie, byli w jakimkolwiek stopniu inspirowani, od dawna już wówczas zaginionymi, regułami qumrańskimi. Podsumowując to, co wiemy o związkach esseńczyków z chrześcijaństwem, możemy stwierdzić, że istnieją poszlaki wskazujące na to, że Jan Chrzciciel mógł być członkiem tej sekty, aczkolwiek nie mamy na to żadnych przekonujących dowodów. Jezus esseńczykiem nie był, i co więcej, wygląda na to, że bardzo się od nich różnił. Pierwsze gminy chrześcijańskie, jakkolwiek z pozoru mogące przypominać organizacyjnie wspólnoty esseńskie, były jednak najprawdopodobniej gminami najzupełniej różnymi, powstającymi w sposób niezależny.
* Józef Flawiusz, Starożytności żydowskie, księga 18, rozdz. 5, par. 2. |
|||||
|