Przesłanie Księgi Koheleta
Przemysław Gola
Wiele opracowań, z którymi miałem styczność, zaczynało od pytania, czy taka
księga, jak Księga Koheleta, powinna w ogóle znaleźć się w Biblii. Mamy w niej
bowiem do czynienia ze stwierdzeniami, które nawet moralnie żyjący niewierzący
uznałby za kontrowersyjne, a zatem osoba, która nie jest wtajemniczona w sztukę
interpretacji Pisma ¦więtego może nawet tę księgę uznać za kamień obrazy. Po
uważniejszym przyjrzeniu się widzimy jednak, że takie stwierdzenie jest zupełnie
bezpodstawne. Chciałbym omówić właśnie przesłanie Księgi Koheleta.
We wstępie autor stwierdza, że wszystko jest marnością (1,2). To, co dzieje się we
wszechświecie, jest cykliczne i pomimo, że wszystkie stworzenia, próbując jakoś
odnaleźć się w tym cyklu, podejmują się jakichś zadań, to jednak wszystko to nie ma
najmniejszego sensu, gdyż "nie zdoła człowiek wyrazić wszystkiego słowami. Nie
nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem (1,8b)."
W obliczu tego autor przedstawia swoją osobę i zaraz potem mówi o celach, które sobie
wyznaczył w swojej pracy: "i skierowałm umysł swój ku temu, by zastanawiać się
i badać, ile mądrości jest we wszystkim, co dzieje się pod niebem (1,13a)."
Kohelet podkreśla swoje kompetencje, aż wreszcie podaje wynik swoich dociekań, a
mianowicie, że wszystko jest marnością. W odpowiedzi na tę smutną refleksję Kohelet
podaje kilka rad, które mogłyby osłodzić nieco to beznadziejne życie. Chodzi przede
wszystkim o to, by używać i cieszyć się przejemnościami, jakie ono oferuje. Niestety
nawet folgowanie sobie w ziemskich przyjemnościach nie daje poczucia pełnej satysfakcji
z życia (2,1).
Inną próbą zaspokojenia się może być podejmowanie się różnorakich dzieł, o
których dzisiaj powiedzielibyśmy: "robienie kariery". I tak Kohelet budował
domy, zakładał ogrody i parki, gromadził złoto i srebro - do tego stopnia, że stał
się najpotężniejszym i najzamożniejszym władcą w Jeruzalem. Lecz pomimo tego, że
doświadczył wielkiego błogosławieństwa w każdej z tych dziedzin, stwierdza poraz
kolejny, że wszystko jest marnością (2,11).
Kolejnym etapem rozważań autora jest zaduma nad niesprawiedliwością na świecie. Bo
oto okazuje się, że obietnice, które Bóg złożył wszystkim żyjącym spawiedliwie
nie zostały spełnione i nieszczęście na równi spotyka sprawiedliwych i
niesprawiedliwych. Można powiedzieć więcej: zdarzają się przypadki, że właśnie
bezbożnemu powodzi się lepiej niż komuś, kto stara się żyć w zgodzie z Bożymi
przykazaniami. Podsumowanie tego rozdziału kończy się stwierdzeniem, że ludzie żyją
bezbożnie, dlatego że wyrok skazujący za grzech nie jest wykonywany od razu, ale z
pewnym opóźnieniem.
Końcowa nauka brzmi następująco: "Boga się bój i przykazań Jego przestrzegaj,
bo cały w tym człowiek (12,13)."
Widzimy zatem, że stwierdzenie jakoby Księga Koheleta nie powinna się znaleźć w
kanonie jest zupełnie niesłuszne. Autor nie promuje zachowań niezgodnych z
chrześcijańskimi normami postępowania, wręcz przeciwnie, próbuje do takich zachowań
zniechęcić czytelnika. Pokazuje przede wszyskim, że system wartości, jaki przyjęła
większość ludzi w świecie, nigdy nie da człowiekowi zaspokojenia. Zarówno
przyjemności jak i kariera nigdy nie będą w stanie wypełnić pustki, którą może
wypełnić tylko Bóg. System, opisywany zwykle za pomocą wyrażenia "pod
słońcem" oznacza u Koheleta wartości czysto ludzkie. Poznając zmagania Koheleta
możemy uczyć się na jego doświadczeniach i w ten sposób zaoszczędzić sobie wielu
zmartwień i rozczarowań w życiu.
Kohelet przedstawia Boga jako Tego, który powinien stać się ośrodkiem wszelkich
zmagań człowieka. Znajduje to przede wszystkim wyraz w podsumowaniu całej księgi,
gdzie mówi właśnie o przestrzeganiu Bożych przykazań, jako nadrzędnym celu
wszelkiego działania. Boże prawo jest tutaj odwieczne i niezmienne, i jako jedyne nie
zostało podsumowane tym jakże często powtarzanym epitetem "marność nad
marnościami".
Przez całą księgę przewijają się jakby dwa punkty widzenia. Pierwszy z nich to
człowiek żyjący według Bozych zasad. Jest on nierzadko smagany przez różne
przeciwności losu. Często może nawet popaść w zwątpienie, szczególnie jeśli
przejmie się przypadkami jaskrawej niesprawiedliwości społecznej, albo kiedy taka
niesprawiedliwość dosięgnie i jego. Sam autor wielokrotnie podkreślał, że był
świadkiem, jak ludziom bezbożnym wiodło się całkiem nieźle, natomiast sprawiedliwi
cierpieli nędzę.
Drugi punkt widzenia to człowiek, który wątpi i swoje życie buduje nie w oparciu o
pewne Boże zasady, ale o zasady popularne w tym świecie. Niechybnie zawiedzie się na
nich, podobnie jak Kohelet zawiódł się w swoich dążeniach.
Widzimy więc, że w ostatecznym rozrachunku Bóg jest tutaj ukazany jako
ostateczny cel każdego człowieka i jako jedyna ucieczka przed beznadzieją życia.
Jest On też jedynym źródłem autentycznej radości. Kohelet często
mówił o radości, ale bez względu na to, jak bardzo przyjemność, którą odczuwał,
była intensywna, to jednak za każdym razem musiał przyznać, że wszystko to
"marność nad marnościami."
Niektórzy mogą być zwiedzeni przez te omamy doczesności, zwłaszcza kiedy próbują
znaleźć radość życia w nie do końca uczciwych praktykach. Do takich dążeń
zachęca na pewno fakt, że odpłata za grzech nie zawsze następuje bezpośrednio po
popełnieniu złego czynu (8,12). Ale ta odpłata jest pewna - a bojaźń Boża i
przestrzeganie Bożych przykazań jest pełnią życia każdego człowieka (12,13).
Ostatecznie można powiedzieć, że Księga Koheleta jest rozpaczliwym wołaniem o zadumę
nad doczesnością, która, gdy pokładamy w niej nadzieję, staje się źródłem jedynie
frustracji i cierpienia.
Artykuł Przemysława Goli ukazał się na stronie Charyzmatycy
w akcji; został tutaj zamieszczony za zgodą Autora.
|