|
|||||||||
|
Biblia Wujka w języku i kulturze polskiej Stanisław Koziara Zmarły przed kilkunastu laty wybitny historyk i teoretyk literatury polskiej profesor Konrad Górski, analizując warsztat pisarski księdza Jakuba Wujka, nie zawahał się umieścić jego talentu obok takich wielkości XVI wieku, jak Jan Kochanowski, ks. Piotr Skarga, Marcin Kromer, czy też Stanisław Orzechowski. Studium Górskiego "Jakub Wujek jako pisarz" ukazywało księdza Wujka przede wszystkim w kontekście jego dorobku kaznodziejskiego, zwłaszcza "Postylli mniejszej". Trudno nie pamiętać także o nieprzeciętnej aktywności polemiczno-dogmatycznej Jezuity z Wągrowca. Nie te jednak zasługi, jakkolwiek znaczące, czynią jego spuściznę najważniejszą. Dziełem pomnikowym, rzec by można opus magnum życia i działalności Jakuba Wujka pozostanie tłumaczenie na język polski Pisma Świętego, dzieła, któremu teolog poświęcił większą część swojego, niezbyt długiego, życia (1541-1597).
Polski "Pół-Ciceron" wobec wyzwań epoki Zadanie, jakiego podjął się Jezuita z Wągrowca było niebagatelnej wagi. Szło bowiem nie tylko o zmierzenie się z trudną materią słowa natchnionego i oddanie go w języku o zgoła odmiennych uwarunkowaniach gramatycznych, mentalnych oraz kulturowych, ale przede wszystkich o wyjście naprzeciw potrzebie Kościoła katolickiego, który po wystąpieniu Marcina Lutra (1517) i niemałych sukcesach reformacji tak w wymiarze europejskim, jak też rodzimym, stanął wobec bardzo trudnych wyzwań. W tej atmosferze "gorączki religijnej" epoki, w której, zgodnie z protestanckim credo zawartym w formule sola Scriptura, przekład i wykład Pisma Świętego stawał się szczególnym orężem w walce międzywyznaniowej, powierzono ks. Wujkowi, jako najlepiej przygotowanemu, tłumaczenie kanonu biblijnego na język ojczysty. Pozornie wydawać by się mogło, że zadanie tłumacz miał ułatwione chociażby poprzez dokonania swoich poprzedników. Kończące się stulecie, nie darmo zwane złotym wiekiem polskiej Biblii, przyniosło bowiem szczególnie bogaty dorobek translatorski. Znaczące osiągnięcia stały się tu udziałem przede wszystkim obozów protestanckich, które w XVI wieku zdobyły się na dwa pełne przekłady Biblii (Biblia brzeska, nieświeska) oraz kilka tłumaczeń Nowego Testamentu (Szymona Budnego, Marcina Czechowica, Stanisława Murzynowskiego, Jana Sandeckiego-Małeckiego) i Psałterza (Jakuba Lubelczyka, Pawła Milejewskiego, Macieja Rybińskiego). O wiele skromniej na tym tle prezentowały się dokonania katolików. Konkurencji tej nie stwarzała średniowieczna w znacznym stopniu jeszcze i niewolniczo naśladująca wzorce czeskie Biblia królowej Zofii. Z kolei wydana w Krakowie u Scharffenbergera Biblia Leopolity (1561) zdecydowanie ustępowała tak pod względem wierności, jak i "gładkości słowa" dwa lata młodszej kalwińskiej Biblii brzeskiej. W świetle tej statystyki obóz katolicki znalazł się wyraźnie w defensywie. Zadanie Wujka polegało więc nie tylko na przywróceniu mocno zachwianych proporcji ilościowych, ale przede wszystkim na daniu przekładu, który mógłby sprostać wyzwaniom postawionym przez protestantów, a w szczególności odznaczającej się niemałymi walorami językowymi Biblii brzeskiej, które i sam Wujek doceniał, dając temu wyraz w przedmowie do własnego tłumaczenia Nowego Testamentu.
Zgodnie z wymogami należnej procedury, uprzednio zaprotegowany do generała jezuitów Claudia Aqvavivy przez swojego przełożonego Marcina Laternę jako polski "pół-Ciceron", około roku 1584 otrzymał Wujek zgodę na przekład i z przyrodzonym sobie zapałem i energią niezwłocznie przystąpił do pracy. Nie był to jednak okres, w którym Wujek mógłby wyłącznie poświęcić się pracy przekładowej. Czas ten zmuszony był dzielić między powtórną misją obrony wiary katolickiej przed innowiercami w Siedmiogrodzie, dokąd wysłany został na wyraźne życzenie samego króla Stefana Batorego, a następnie zadaniami przełożonego domu św. Barbary w Krakowie. Praca nad przekładem trwała więc etapami i pierwszy swój "snop żniwa" przyniosła w postaci ksiąg Nowego Testamentu, wydanego w Krakowie w roku 1593.
Ars translatoria, Edycja ta inicjowała dzieło, do którego w sposób nadzwyczaj sugestywnie wydaje się odnosić łacińska maksyma habent sua fata libelli. Ukazanie się przekładu Nowego Testamentu, a w rok później Psałterza okazało się bowiem początkiem niemałych trudności tłumacza, którego efekty pracy stały się obiektem krytyki głównie ze strony przełożonego zakonu ks. Stanisława Grodzickiego. Zdaniem Grodzickiego Wujek dawał pierwszeństwo sensowi nad dosłownością, zbyt wiele uwagi poświęcając wytworności stylu i pięknu słowa. W istocie metoda pracy Wujkowej, dająca prymat Wulgacie, ale nie pomijająca także tekstu hebrajskiego i greckiego, trzymała się Hieronimowej zasady non verbo a verbo, sed sensum exprimere sensu (nie słowo w słowo, lecz by sens odpowiadał sensowi), którą ten przejął od Cycerona i Horacego. Wzorce te sytuowały więc tłumacza wśród spadkobierców najlepszych tradycji w dziedzinie sztuki przekładowej. Tajemnice warsztatu przekładowego Wujka odsłaniają przede wszystkim osobne wydania Nowego Testamentu i Psałterza, jakie ukazały się jeszcze za życia tłumacza. Jak zauważają badacze (Danuta Bieńkowska, ks. Jan Gołąb, Maria Kossowska, Joanna Sobczykowa) na kartach Wujkowego przekładu widoczny jest stały trud poszukiwania kompromisu pomiędzy nakazem wierności względem języka oryginału, a możliwościami i normą języka przekładu. W tym drugim przypadku oznaczało to przede wszystkim sięganie po bogactwo synonimiki polszczyzny końca XVI wieku, uszanowanie jego normy składniowej, tak by przekład był "gładko po polsku uczyniony" (sformułowanie ze wstępu do Nowego Testamentu). Liczne komentarze kładzione na marginesie i po tekście stanowiły niewątpliwe świadectwo nie tylko należnego przygotowania teologicznego, ale też wielkiego wyczucia filologicznego wobec języka przekładu, który pod koniec XVI wieku przeżywał swoje renesansowe ubogacenie. Dla tłumacza wrażliwego na walory językowe polszczyzny tego okresu oznaczało to z jednej strony o wiele większą swobodę przekładową, niż dane to było tłumaczom wcześniejszym, ale też swoisty dramat wyboru, o którym, próbujący kilka lat przed Wujkiem jakże udanie swych sił na niwie tłumaczenia Psałterza, Jan Kochanowski napisze w liście do swego przyjaciela Stanisława Fogelwedera, iż w pracy przekładowej dwie boginie się mu ukazują: Necessitas i Poetica, "jedna kliny i haki niosąca", a druga "niby czarem tchnąca"[1]. Ks. Wujek najwyraźniej szukał pogodzenia obydwu bogiń, co pozornie mogło stwarzać wrażenie zbytniej swobody przekładu i budzić zrozumiałe po części w tym okresie obawy. Mimo trudności oraz interwencji ze strony przełożonych, Wujek kontynuował prace nad przekładem dalszych ksiąg Starego Testamentu, doprowadzając swoje zamierzenie do końca w roku 1596. Opinii o tej części swojej pracy oraz wydania całości przekładu jednak ks. Wujek już nie doczekał. Zmarł w Krakowie 27 lipca 1597.
Perypetie z cenzurą i późniejsze losy Wujkowego przekładu Zaledwie w kilka tygodni po śmierci kongregacja prowincji zakonu jezuitów nakazała poddać całość przekładu rewizji, powołując w tym celu tzw. Komisję Pięciu z ks. Grodzickim na czele. Wydany w dwa lata po śmierci Wujka pełny tekst Biblii w jego tłumaczeniu nosi na sobie znamiona owych ingerencji cenzorskich. Wobec braku autorskich wersji ksiąg Starego Testamentu wydany za życia tłumacza Nowy Testament oraz Psałterz stwarzają możliwość oceny skali tych zmian. Opinie badaczy są w tym względzie podzielone. Zdaniem jednych ingerencje nie są na tyle znaczące, by przekładowi odmówić miana Biblii Wujkowej, inni pracę cenzorów oceniają jako "katastrofę" Wujkowego dzieła, nazywając tę edycję "Biblią niby-Wujkową". W oparciu o miarodajne wyniki badań (Danuta Bieńkowska, ks. Janusz Frankowski, ks. Konrad Gąsiorowski, ks. Jan Gołąb, Maria Kossowska) można dziś stwierdzić, iż zmiany wniesione przez cenzorów były poważne i w różnej skali dotknęły tekst autorski. Polegały głównie na uzgodnieniu przekładu Wujka z Wulgatą, tzw. Klementyńską z 1592 r., która na mocy postanowień Soboru Trydenckiego zyskała rangę tekstu kanonicznego - editio authentica. Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak stwierdzić, iż praca Komisji Pięciu czyniła tekst lepszym tam, gdzie raził on w imię "większej wyrozumiałości" pewną potocznością (liczne emfazy), czy też nadmiernie odbierał cechy poetyckości tym księgom, które, jak Psałterz, z natury swej te cechy posiadały. Zauważyć także należy, iż powrót w wydaniu pośmiertnym do większej wierności względem Wulgaty sprawił, iż "ocaleniu" uległo szereg konstrukcji, które tą drogą zasiliły później korpus utartych frazeologizmów polszczyzny, a których proweniencja biblijna przybrana została w leksykalno-składniową szatę łacińską. Z tego bowiem tekstu początek swój biorą zwroty i syntagmy zadomowione na trwałe niczym skrzydlate słowa, czy też loci communes polszczyzny tak literackiej, jak i potocznej: szata godowa, pokarm duchowy, znaki czasu, czynić posługę, stanąć na nogi, nie mieć gdzie głowy skłonić, czas się wypełnił, chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.
Łacińską proweniencję mają także syntaktyczne cechy uważane za typowe wyznaczniki stylowe polszczyzny biblijnej, a które z pieczołowitością zachowuje pośmiertne wydanie Biblii Wujka, jak postpozycyjny szyk przydawki przymiotnikowej i zaimkowej, postpozycyjno-finalna pozycja czasownika w zdaniu, wypowiedzenia złożone z imiesłowowym równoważnikiem zdania.
Fenomen wielowiekowej obecności Biblii Wujka Nolens volens ostatecznie tekstem, który niemal w niezmiennym kształcie językowym przez ponad trzy i pół wieku (366 lat) pełnić będzie rolę tłumaczenia kanonicznego dla katolików polskich, stała się ocenzurowana edycja z roku 1599, w tej roli, de facto, zastąpiona dopiero przez współczesną Biblię Tysiąclecia (1965). Oznaczać to miało tym samym utrwalanie się cech stylowych polszczyzny biblijnej opartych nie tyle na "właściwościach mowy polskiej", o których uszanowanie tak usilnie zabiegał Wujek, lecz ich łacińskich, pośrednio także greckich i hebrajskich wzorach. Fakt owej kilkuwiekowej obecności w kulturze religijnej narodu jednego przekładu uznać należy za swoisty fenomen językowo-kulturowy, niemający praktycznie precedensu w europejskich językach. ¬ródłem tego stanu rzeczy było z jednej strony malejące w XVII i kolejnych wiekach, wraz z wygaśnięciem ognisk kontrreformacyjnych, zainteresowanie coraz to nowymi próbami przekładu i wykładu Pisma Świętego, z drugiej zaś osiągnięty poziom zadowolenia przez katolików w dziedzinie poszukiwania rodzimego języka godnego tekstu natchnionego. Wreszcie stan ten mógł być także po części wynikiem potraktowania formuły, która w sposób należny widniała na karcie tytułowej Wujkowego tłumaczenia: "z dozwoleniem stolicy apostolskiej", jako swoistego imprimatur, nadającego przekładowi rangę kanoniczną, podczas gdy w istocie ta odnosiła się do przyzwolenia ze strony Stolicy Apostolskiej danego Wujkowi przed, a nie po przekładzie.
Paradoksalnie poniekąd ów status edycja z roku 1599 zawdzięczała także obozowi protestantów. Wydany bowiem w roku 1632 w Gdańsku nowy przekład, tym razem z połączonej po zgodzie sandomierskiej (1570) inicjatywy protestantów polskich, jako odpowiedź na tłumaczenie katolickie, zdradza, jak pokazują to prace filologiczne (Maria Kossowska), wyraźne powinowactwa w zakresie warstwy językowej z tekstem Wujka. Przekład gdański, analogicznie do Wujkowego, także zyskał swego rodzaju rangę tłumaczenia kanonicznego, by w tej roli przetrwać praktycznie do czasów współczesnych. Podobieństwo języka obydwu przekładów oraz fenomen ich kilkuwiekowej obecności legły ostatecznie u źródeł kształtowania się z czasem daleko idącej stylowej odrębności polszczyzny biblijnej, tworzenia się swoistego jej kodu i normy stylizacyjnej.
Wzorzec stylu biblijnego w literaturze polskiej Znaczenie przekładu Biblii ks. Jakuba Wujka, czy jak chcą niektórzy niby-Wujka, ma również szerszy niż tylko językowy wymiar. Trwałe wartości kulturowe tego tłumaczenia polegają także na wpływie, jaki przez stulecia wywierał on na literaturę polską. Wśród historyków literatury nie brak stanowisk, które w Wujkowym przekładzie upatrują najbardziej oryginalnego przedsięwzięcia w dziedzinie prozy artystycznej polskiego odrodzenia (Witold Chwalewik). Nie ulega wątpliwości, iż tekst tego tłumaczenia stał się swoistą normą i źródłem stylizacyjnych odwołań, których świadectwo dali najwięksi twórcy literatury polskiej. Jednym z pierwszych był Wespazjan Kochowski, na modłę psalmów kreujący tyleż osobistą co ogólnonarodową wizję historiozoficzną w cyklu zwanym Psalmodią polską. W Wujkowym przekładzie szukał należnej miary prozodycznej i paralel mesjanistycznych dla swych Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Adam Mickiewicz, a Juliusz Słowacki uczynił go wzorem symboliczno-profetycznego przesłania w poemacie Anhelli. Wpływ tego tłumaczenia na kształt poetyckiego słowa łatwo zauważalny jest w twórczości Cypriana Kamila Norwida, Stanisława Wyspiańskiego, a także Leopolda Staffa. Wielekroć dostrzegane mistrzostwo w dziedzinie operowania porządkiem składniowym oraz intonacyjno-rytmicznym czyni Wujka pionierem na gruncie polskim w sferze zastosowania wersetu biblijnego i w rezultacie współtwórcą gatunku prozy rytmicznej.
Osobny wkład wniósł ks. Jakub Wujek na niwie rozwoju polskiej translatoryki biblijnej oraz teorii i praktyki przekładu w ogóle. Widoczne głównie w autorskim przekładzie poszukiwanie nie formalnej odpowiedniości pomiędzy oryginałem a przekładem, lecz jednostek i konstrukcji treściowo i kulturowo równoważnych w obydwu językach, wyprzedzało w pewnym sensie o kilka stuleci metodę translacji określaną dziś mianem ekwiwalencji dynamicznej (Eugene Nida). Niezwykłe losy Biblii w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka, nade wszystko fenomen kilkuwiekowej obecności i oddziaływania na język i świadomość jego użytkowników, czynią ten przekład niewątpliwie czymś więcej niż tylko świadectwem religijnym, ale jak trafnie ujął to przed laty Stefan Sawicki: "(...) z czasem drogocenną księgą polskości, skarbem kultury narodowej przechowywanym zarówno w zasobnych bibliotekach ludzi wykształconych, jak i w rodzinnych skrzyniach warstw ludowych"[3]. Dla rodaków opuszczających rodzinne ziemie była Biblia Wujka zamkniętą w natchnionym słowie skarbnicą mowy ojczystej, "arką przymierza" z krajem ojczystym. Tę kulturową, czy wręcz narodową wartość Biblii w przekładzie ks. Jakuba Wujka bodaj najbardziej sugestywnie oddaje opowiadanie Henryka Sienkiewicza Wspomnienie z Maripozy. Oto narrator, porte-parole pisarza, spotyka w dalekiej Ameryce sędziwego emigranta z czasów powstania styczniowego, który zwraca jego uwagę osobliwą polszczyzną, rodem z innej epoki, pełnej archaizmów i zarazem dostojności. Na pytanie, skąd u niego taki język, starzec uśmiechnął się i odpowiedział: "Jedną książkę mam w domu: Biblię Wujka, którą czytuję co dzień, abym nie zapomniał mowy mojej i nie stał się niemym w języku ojców moich..."[4].
Śmiało rzec można, iż opowiadanie to stanowi osobliwy pomnik wdzięczności, jaki pod koniec XIX wieku Pisarz-noblista wystawił Temu, który, dając u schyłku XVI stulecia mowie polskiej Pismo Święte, stworzył podwaliny pod kształtowanie się na najlepszych wzorach polszczyzny literackiej. Biblia w przekładzie ks. Jakuba Wujka od kilku dziesięcioleci nie pełni już funkcji tekstu kanonicznego w Kościele katolickim w Polsce. W tej roli zastąpiona została tłumaczeniami wyrosłymi na kanwie współczesnych osiągnięć nauk biblijnych oraz nowszych technik i teorii translacyjnych. Dla wielu jednak, nie tylko wiernych, Wujkowy przekład sprzed czterech z górą wieków pozostaje nadal tym, w którym polszczyzna natchniona przystroiła się w najbardziej odświętną i dostojną szatę. Stanisław Koziara 1. Por. List Jana
Kochanowskiego do Stanisława Fogelwedera, w: Jan Kochanowski, Dzieła wszystkie.
Wydanie sejmowe, T. I - cz. 1. Psałterz Dawidów, opr. J. Woronczak, Wrocław 1982,
s. 465.
Artykuł ten ukazał się na łamach czasopisma Konspekt (nr 14-15/2003). Artykuł umieszczono na Stronie za zgodą Redakcji Konspektu. COPYRIGHT Konspekt 2003 |
||||||||
|