|
||||||
|
Zachęta do czytania Biblii *
Myślę, że pragnienie czytania Pisma Świętego jest łaską, której doświadczyło wielu z nas. Wielu z nas w pewnym momencie odczuło pragnienie czytania słowa Bożego, pragnienie, by sięgnąć po tekst Biblii i zauważyło pewną łatwość w jej lekturze. Jest to łaska, którą należy podjąć w sposób mądry. Łaska ta mogła przejawić się na różny sposób: przez spotkanie z człowiekiem, jakieś wydarzenie lub w trakcie modlitwy. Bardzo często jest tak, że w trakcie przeżywania seminarium Odnowy można zauważyć nowe, niezwykłe zainteresowanie Pismem Świętym, pragnienie jego czytania, jego bliskość, radość z czytania. Tak jakby ktoś miał do czynienia z jakimś listem, który najpierw go zupełnie nie obchodził, a następnie odkrył, że jest on skierowany do niego osobiście. Uczestnik wspólnej modlitwy, słysząc słowa odczytane z Biblii, nie zastanawia się nad wieloma problemami egzegetycznymi, ale czuje, że to słowo jest do niego skierowane, bo on je rozumie lub w jego świetle widzi swoją sytuację w sposób nowy. Pragnie później w domu jeszcze raz wrócić do tego słowa, przeczytać tekst jeszcze raz. Odkrywa, że to słowo oddziałuje na niego, budzi, wzywa, zachęca, niekiedy ostrzega. Doświadczenie przeżycia, że to konkretne słowo Boże jest skierowane do mnie i staje mi się bliskie, nie jest specyficzne tylko dla Odnowy. Jednak właśnie w trakcie przeżywania seminarium Odnowy często tak się dzieje, że ktoś odnajduje w domu Pismo Święte, odkurza je i zaczyna intensywnie czytać, zachwyca się, pragnie codziennie pochylać się nad tą Księgą. Jest to niewątpliwie łaska, ale jak to z łaską bywa, nie wolno nam poprzestać na samym zachwycie. Łaska jest po to, by ją podjąć i trwać w niej, nawet gdy pierwsze zauroczenie minie. To stanowi drugi punkt naszego wprowadzenia w osobistą lekturę Pisma Świętego.
Nie zmarnować łaski Tę łaskę, jaką jest zdrowe pragnienie czytania słowa Bożego, trzeba połączyć z naszą ludzką wytrwałością. Jeśli przeżyliśmy okres zachwytu słowem Bożym i odczuwania jego żywotności, to trzeba podjąć i trwać w regularnej lekturze Pisma Świętego. Trzeba mieć nieustannie świadomość, że słowo Boże jest do czytania "na okrągło". Nie zawsze będzie nam towarzyszyć wyraźna łaska, pragnienie czytania, zrozumienie wszystkiego, przeczucie bliskości słowa Bożego. Dlatego jest potrzebna stała dyspozycja do codziennej praktyki otwierania Pisma Świętego. Niekiedy jest potrzebna żelazna dyscyplina, poczucie obowiązku, przeżycie trudu, zmagania się z trudnościami. Chciałbym przytoczyć świadectwo Romana Brandstaettera, który wychowany w pobożnej rodzinie żydowskiej, później stał się pisarzem katolickim i tłumaczem Biblii. Zawsze był żywym świadkiem umiłowania Biblii. W pięknej książce Krąg biblijny przywołuje niezwykły testament, jaki pozostawił mu jego dziadek, na kilka dni przed swoją śmiercią: "Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców. Więcej niż mnie. Nigdy się z nią nie rozstaniesz. A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi."[1]
Pomóc przez gest Trzeci element naszej zachęty do czytania Pisma Świętego (po łasce Zacznijmy od traktowania samego egzemplarza Biblii, który posiadamy w naszym domu. Gdzie i w jakich warunkach jest on normalnie przechowywany, może nam wiele powiedzieć o naszym odniesieniu do słowa Bożego. Jeżeli Biblia jest na półce, obok takich dzieł jak Iliada, Pan Tadeusz i Trylogia, to może wskazywać, że traktujemy ją jak szacowne dzieło literatury, które wypada mieć "na stanie". Jeżeli Pismo Święte jest obok literatury dewocyjnej, jakichś albumów religijnych, objawień, przewodników pielgrzymkowych, to znaczy, że szukamy ciągle źródła. Jeżeli nie wiadomo, gdzie ono jest albo jest gdzieś przywalone, zakurzone, to pokazuje także wyraźnie nasze odniesienie. Czasami okazuje się, że słowo Boże jest u kogoś tak zadomowione, że od razu rzuca się w oczy: musi być ważne dla osób mieszkających w tym domu, bo jest na wierzchu, na podorędziu, na biurku czy obok łóżka. Niekiedy Biblia okazuje się być "towarzyszem", bo faktycznie towarzyszy człowiekowi: ma swoje miejsce w torbie, ma swój futerał, by się nie zniszczyła, jest pakowana przed podróżą z taką samą oczywistością jak szczoteczka do zębów i grzebień. Warto przeanalizować i prześledzić swoje zachowanie wobec Biblii. Będzie to moment prawdy odnośnie do tego, czym jest słowo Boże w moim życiu. Może to być równocześnie punkt wyjścia dla dokonania intronizacji Pisma Świętego. Ważne, by dokonać takiego gestu zewnętrznego, który by wyrażał moje osobiste i wewnętrzne pragnienie w odniesieniu do słowa Bożego. Można więc na przykład umieścić je w swoim pokoju na miejscu bardziej eksponowanym. Można intronizować przez podniesienie fizyczne, na coś co przypomina ołtarz lub tron, i tam umieścić Pismo Święte. Można przyjąć zasadę, że będę je trzymał na biurku, ale zawsze na wierzchu, to znaczy tak, że nigdy na nim nic innego nie położę. Gesty mogą nam pomóc, bo za uroczystymi gestami może iść codzienność. Do tego punktu dodałbym zachętę do troski o to wszystko, co wspomaga lekturę Biblii. Warto bowiem czytać i gromadzić takie książki, które pomagają zrozumieć Pismo Święte. W pewnym momencie okaże się, że mamy małą biblioteczkę, w której się znajdzie dobry atlas biblijny, jakieś wprowadzenie do całości Pisma Świętego i do wybranych ksiąg. To wszystko jednak może stanowić tylko "oprawę" wobec Księgi najważniejszej, którą cały czas jest Pismo Święte. Piękne świadectwo dotyczące traktowania Biblii w domu rodzinnym daje, cytowany już, Roman Brandstaetter: "Biblia leżała na biurku mojego dziadka. Biblia leżała na stołach moich praojców. Nigdy w bibliotece. Zawsze na podorędziu. W naszym domu nikt Biblii nigdy nie szukał, nigdy też nie słyszałem, aby ktokolwiek pytał, gdzie ona leży. Wiadomo było, że u dziadków na biurku, u nas na małym stoliku obok fotela, w którym wieczorami zwykł siadywać ojciec. Miejsce, na którym leżała Biblia, było dla mnie miejscem wyróżnionym. Gdyby mnie wówczas spytano, w czym upatruję owo wyróżnienie, na pewno nie umiałbym odpowiedzieć, mimo to odczuwałem niezwykle wyraźnie nadzwyczajność tego miejsca. Było ono dla mnie środkiem całego mieszkania, wyniesionym wysoko nad całe mieszkanie, punktem, dokoła którego wszystko się obracało. Gdy ojciec wieczorem czytał Biblię, chodziłem po pokoju na palcach. Dziadkowi nigdy bym się nie ośmielił przerwać jej lektury. [.] Ojciec opowiadał mi, że pradziadek, ilekroć sięgał po Biblię, mył uprzednio ręce i modlił się o łaskę mądrego czytania."[2]
Podstawowa metoda - czytać całą Biblię! Słowo Boże można czytać w różny sposób, osiągając bardzo różne cele. W ciągu naszego życia zaaprobujemy jeden lub kilka sposobów, ale trudno na początku zdecydować, jaka metoda okaże się w moim życiu najbardziej odpowiednia i owocna. Jedno jednak nie ulega wątpliwości: trzeba po prostu czytać! Podobnie bowiem nie zdobywa się sprawności w pływaniu poprzez lekturę wielu książek na ten temat ani przez teoretyczne rozważanie na temat wyższości jednego stylu nad drugim. Nieodzowne jest pływanie. Wskażemy kilka sposobów podejścia do Pisma Świętego, które na pewno sprawdziły się w życiu wielu osób. Zacznijmy od metody, którą można określić jako czytanie kursoryczne, a jego celem jest po prostu uważne przeczytanie najpierw Nowego Testamentu, a następnie całej Biblii. Trzeba bowiem w pewnym momencie swojego życia zdecydować się na to, by przeczytać całe Pismo Święte. Jeżeli Bóg dokładał troski, by przez co najmniej trzynaście wieków poszczególne partie naszej Biblii były najpierw przekazywane ustnie i zapamiętywane, a dopiero potem zapisywane, więc Księga ta jest warta poświęcenia roku, dwóch lub trzech, by się z nią zapoznać. Do takiego celu prowadzą różne metody. Wiemy, że Stanisław Wyspiański czytał kiedyś bez przerwy Biblię przez dzień i dwie sąsiadujące z nim noce, nic nie jedząc ani pijąc. Po takiej lekturze, wybiegł z mieszkania i siedział dygocący przy ulicy Szewskiej. Wyznał, że po prostu nie mógł pozostawać w tym miejscu, które napełniło się obecnością wydarzeń i osób, o których czytał w Biblii[3]. Taki sposób czytania nie jest na pewno jedynym i niekoniecznie najlepszym dla każdego. Można sobie zaplanować tempo czytania i etapy, jakie byłyby dla nas właściwe. Na pewno lekturę Nowego Testamentu warto zacząć od Ewangelii św. Łukasza - tak sugerują niemal wszyscy, którzy proponują jakikolwiek plan lektury Biblii. Następną Księgą może być drugie dzieło tego autora - Dzieje Apostolskie. Tę Księgę można przeplatać tekstami św. Pawła, które odnoszą się do pewnych fragmentów Ewangelii. Można też Listy Pawłowe odłożyć na później, zaś wcześniej przeczytać pozostałe Ewangelie. Na pewno jednak lektura Listów to pierwsze "schody", przez które trzeba przebrnąć. Później oczywiście należałoby doczytać resztę, łącznie z Apokalipsą. Oczywiście, możemy zaraz po tym przeczytać Stary Testament, ale sądzę, że lepiej jest zrobić to po trzykrotnej lekturze Nowego Testamentu. Wówczas bowiem będziemy lepiej dostrzegać powiązania w obrębie całości Biblii. Należy przyjąć zasadę regularnej lektury, np. czytam codziennie 15 minut albo 3 rozdziały. W niektórych wydaniach Biblii, albo w osobnej broszurze, widziałem plan lektury Nowego Testamentu rozłożonej na 12 miesięcy. Jest to cenna pomoc. Podczas tej pierwszej lektury czytamy w sposób otwarty i poznawczy. Staramy się zrozumieć i zapamiętać, ile potrafimy, wiedząc, że z czytaniem słowa Bożego jest trochę tak, jak z odkrywaniem ziemi: warstwa po warstwie. Przy pierwszej lekturze Pisma Świętego docierają więc do nas tylko niektóre treści. Całość Biblii jest słowem Bożym i nie wolno nam pomijać żadnego fragmentu, choć kluczem do zrozumienia całości jest osoba Jezusa Chrystusa. Wobec tego należałoby przy każdym tekście szukać odniesień do Jego Osoby i do Ewangelii. Wówczas słowo Boże jawi się jako powiązane wewnętrznie i logiczne. Od wielu czynników zależy, oczywiście, na ile otwieramy się na treści niezmierzonego oceanu, jakim jest Biblia, i przyjmujemy je. O niewyczerpanych treściach Biblii pisze pięknie św. Efrem: "Jeśli zatem ktokolwiek potrafi pojąć cząstkę owych bogactw, niechaj nie sądzi, iż w Bożym słowie znajduje się tylko to, co sam znalazł, ale niech wie, iż spośród wielu skarbów, to jedynie udało mu się zobaczyć. Niechaj nie mówi, że słowo jest słabe i liche, i niech nim nie pogardza na tej podstawie, że drobna zaledwie część przypadła mu w udziale, ale raczej, niezdolny do pełnego zrozumienia, niechaj uwielbia Boga za Jego niezmierzoność. Raduj się przeto nasyceniem, a nie smuć się, iż obfitość słowa przerasta twe pragnienie."[4]
Ten sam tekst czytać wiele razy i na wiele sposobów Przywołajmy znów słowa Romana Brandstaettera, wskazujące na bardzo ważny aspekt lektury Pisma Świętego, jakim jest wielokrotne odczytywanie tego samego tekstu, ale w różny sposób: "Symeon ben Jochaj zwykł mawiać, że każde słowo Pisma kryje tajemnicę - mówił dziadek. - A ponieważ do tajemnicy wiedzie zazwyczaj wiele dróg, staraj się Biblię czytać na różne sposoby. Niekiedy czytaj z mędrca szkiełkiem i okiem, badaj uważnie każde słowo tekstu, innym zaś razem popuść wodze wyobraźni i rozważaj z bystrością nieco mniej badawczą i wyostrzoną, ale za to z sercem bardziej otwartym, wypadki dziejące się na kartach Księgi. Za każdym razem odnajdziesz w tych fragmentach inne wartości. Jeżeli przeczytasz ten i ów rozdział dwadzieścia razy, powinieneś przynajmniej dziesięć razy czytać go inaczej i za każdym razem odkrywać w nim inne obszary. Nigdy nie bądź jednak pewny, że dotarłeś do właściwego jego sensu, do sedna sprawy. Nie popadaj w popłoch, jeżeli za każdym czytaniem inne wartości wydobędziesz z tego samego tekstu, nawet takie, które sobie nawzajem przeczą. Biblia jest żywiołem bez granic. Nikt z badaczy, egzegetów, teologów, uczonych i pisarzy nie dotarł do jej najgłębszych źródeł. Dlatego nie zrażaj się, jeżeli w Biblii czegoś nie rozumiesz. Mądrzejsi od ciebie również nie rozumieli wszystkiego. [.] Biblia jest podobna do Boga. Nie pozwala, by ją poznawano i zgłębiano do samego dna"[5]. Mądra zasada, przekazana z dobrej żydowskiej tradycji, może być realizowana w różny sposób. Niekiedy dobrze jest używać odpowiednich pomocy, by postulowane odczytywanie na różne sposoby było faktycznie różnym podejściem do tekstu Biblii. Wymieńmy tu kilka metod, które winny przynosić zróżnicowane rezultaty lektury Pisma Świętego. Gdy więc czytamy kursorycznie Biblię, na marginesie własnego egzemplarza możemy robić ołówkiem znaki. Mogą być bardzo proste: wykrzyknik (gdy mnie "uderzy" trafność sformułowania), pytajnik (nie rozumiem), strzałka (wezwanie, które mnie poruszyło), sigla tekstów, które odnoszą się do czytanego aktualnie tekstu. Można czytać większe partie Biblii, by zdobyć orientację np. w całej Księdze. Dobrze jest wówczas zapisać sobie schematycznie istotne fakty, zawarte w tekście, np. czytając w Księdze Rodzaju fragmenty o Abrahamie, Izaaku, Jakubie i Józefie dobrze jest zrobić sobie drzewo genealogiczne tej rodziny. Jest to tym bardziej konieczne, że Patriarchowie nie byli monogamistami, a dzieci pochodziły nie tylko od żon, ale także od niewolnic. Przy lekturze relacji z wędrówek Patriarchów nieodzowne jest konfrontowanie danych Biblii z atlasem. Inne rezultaty przynosi lektura Pisma Świętego "pod pewnym kątem", czyli ze względu na jakiś aspekt. Można np. śledzić w Psalmach to, w jaki sposób ich autor przekonuje Boga do "swojej racji", a tym samym do tego, by Bóg wysłuchał jego prośby. W tych samych tekstach interesujące będzie to, jak psalmista przedstawia sobie Boga. Innym razem można biblijny tekst potraktować jako głos Boga w dialogu ze mną. Jeżeli Bóg zatroszczył się o powstanie Biblii w jej obecnym kształcie i dał ją Kościołowi, to jest ona także Jego przemówieniem skierowanym do mnie osobiście. Z racji godności mojego Partnera trzeba, bym przyjął postawę modlitwy oraz wrażliwego słuchania. Po odczytaniu słowa Boga muszę je rozważyć, próbować je zrozumieć. Mogę pytać, prosić o zrozumienie i przyjęcie. Wreszcie - jak na dialog przystało - po zrozumieniu tego, co Bóg powiedział do mnie, formułuję moją odpowiedź. W ten sposób powstaje modlitwa, w której centralne znaczenie ma autentyczne przemówienie Boga do człowieka[6]. Bardzo interesująca i niezwykle owocna - choć bardziej wymagająca - jest lektura, w której zestawia się wypowiedzi i treści Biblii, które zdają się sobie przeczyć. Tak np. w Ewangelii znajduje się wskazanie, iż w razie uderzenia w policzek należy nadstawić drugi (zob. Mt 5,39). Jednak sam Jezus, uderzony przez jednego ze sług Annasza, nie nadstawia drugiego policzka, a domaga się uzasadnienia dla takiego karania, a w razie jego braku, zaprzestania bicia (zob. J 18,22-23). Jak pogodzić te dwa teksty, albo to samo wskazanie Jezusa (zob. Mt 5,39) z faktem, że Paweł przed Sanhedrynem nie tylko nie nadstawia policzka, ale złorzeczy wobec Arcykapłana (zob. Dz 23,2-5)? Czy Jezus zaprzecza sam sobie? Czy Paweł udaje, że nie wie, o kogo chodzi? Przy systematycznej lekturze bardzo korzystne - z wielu względów - jest prowadzenie zapisu, który będzie stanowił "ślad" i pomoc później. Można więc założyć zeszyt obserwacji i wniosków z lektury, gdzie systematycznie gromadzimy różne rezultaty naszego czytania. Jeszcze lepiej zdecydować się na system bardziej znormalizowany, dostosowany do wieloletniego czytania Pisma Świętego, dający możliwość dostępu do własnych notatek. Taką możliwość daje np. system bazy danych w komputerze lub gromadzenie fiszek. W przypadku fiszek należy zdecydować się na jednolity format (np. A5) i zapisywanie ich wyłącznie z jednej strony. U góry winny znajdować się dane, ułatwiające porządkowanie i wyszukiwanie. W jednym z rogów umieszczamy więc hasła (słowa kluczowe), np. upomnienie braterskie, przebaczenie, ubóstwo, królestwo Boże, itp. W drugim rogu można umieścić sigla, do których odnosi się zrobiona przez nas notatka, np. Mt 2,1; 1 Kor 13,1-3, itp. Na tak opisanej fiszce zapisujemy własne wnioski, zwerbalizowane przeżycie związane z tekstem, modlitwę, którą lektura wywołała, ale także skojarzenia, aktualizację, dobre stwierdzenia innych, itd. Tak sporządzone kartki układa się w odpowiednim pudełku, w przyjętym porządku, by mieć zawsze łatwy dostęp. Po jakimś czasie tworzy się pokaźny zbiór fiszek, posegregowanych według ksiąg, rozdziałów czy tematów. Powstaje mój komentarz do Biblii. To, oczywiście, tylko przykładowe sposoby różnego odczytywania tekstu biblijnego, zaś o tych i innych bardziej szczegółowo będziemy mówić później.
Najważniejsze jest serce Biblię powinniśmy czytać całe życie. Gdy już mamy pewną "panoramę", a więc przeczytaliśmy co najmniej Nowy Testament, warto zapoczątkować szczególną lekturę, która winna trwać do końca naszych dni. Idzie o studyjne czytanie Ewangelii, czyli wnikanie w serce całej Biblii. Ewangelie powinny nam być najbardziej bliskie, ponieważ zawierają najpewniejsze dane odnośnie do Osoby Jezusa Chrystusa. Duch Święty bowiem chciał, aby z całego bogatego życia i nauczania Jezusa zostało dla nas utrwalone na piśmie to, co znajdujemy na kartach czterech Ewangelii[7]. To one są najlepszym narzędziem, żeby zacząć myśleć, wartościować i odczuwać, tak jak Jezus. Koncentrowanie się na Ewangelii pomaga stawać się uczniem Jezusa, naśladować najpierw Jego czyny i słowa, a później wczuwanie się w Jego serce i zamiary. Trzeba jednak stale pamiętać o tym, że Ewangelie zawierają "migawki" z życia Jezusa, utrwalone w różnych okolicznościach. Wypowiedzi i zachowania Jezusa ukazane w Ewangeliach możemy podzielić na trzy grupy. Do pierwszej należą te, do których Jezus został zmuszony. Drugie tworzą Jezusowe odpowiedzi na szczere pytania, ale z uwzględnieniem sytuacji pytającego. Trzecią grupę słów i czynów Jezusa stanowi Jego troska o rozwój wybranych przez Niego uczniów. Do pierwszej grupy należą te słowa, które Jezus wypowiada w odpowiedzi na podchwytliwe pytania. Przykładem jest pułapka zastawiona przez Jego przeciwników w postaci pytania o to, czy trzeba płacić podatek cesarzowi (zob. Mt 22,17; Mk 12,14; Łk 20,22)? Każda z przewidywanych odpowiedzi sprawi, że Jezus utraci poparcie jakiejś części słuchaczy. Gdy potwierdzi obowiązywalność podatku płaconego okupantowi rzymskiemu, zwrócą się przeciw Niemu Żydzi radykalni, odrzucający okupację. Gdy wypowie się przeciw płaceniu podatku, zostanie oskarżony o naruszenie porządku i namawianie do buntu. Jezusowa odpowiedź liczy się z realiami historycznymi. Dlatego najpierw nazywa po imieniu taki sposób stawiania pytania. Jezus bowiem przejrzał ich przewrotność i mówi: Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy? (Mt 22,18). Gdy zaś podają mu monetę, którą zwykło się płacić podatki, a ponadto stwierdzają, iż napis na niej i wizerunek jest Cezara, wówczas odpowiada: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga (Mt 22,21). Jest to na pewno aprobata dla obowiązku płacenia podatku przez tych, którzy uczestniczą w systemie finansowym zorganizowanym przez cesarza. Nie można jednak tych słów przywoływać dla uzasadnienia wszystkich roszczeń, jakie wysuwałby władca wobec poddanych czy jakakolwiek władza wobec obywateli. Drugą grupę tekstów stanowią odpowiedzi na pytania kierowane do Jezusa w sposób szczery. W tym przypadku Jezus odpowiada na miarę człowieka, który Go pyta. Klasycznym przykładem jest rozmowa z człowiekiem, który pyta, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne (zob. Mk 10,17-22 i paralelne). Widzimy, że Jezus najpierw sonduje, z kim ma do czynienia i co może temu człowiekowi zaproponować. Gdy dowiaduje się, że zachowuje on przykazania (zob. Mk 10,20), proponuje mu krok dalej: sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim (zob. Mk 10,21). Jest to odpowiedź na miarę tego człowieka i jego percepcji. Ta propozycja Jezusa nie została podjęta, zaś ewangelista ujawnia przyczynę niepowodzenia: "miał bowiem wiele posiadłości" (zob. Mk 10,22). Nie można jednak w oparciu o ten tekst domagać się od każdego, by zrezygnował z posiadanych dóbr. Tekst natomiast wskazuje jako możliwą przyczynę niepowodzenia w naśladowaniu Jezusa - tak jak i w tej perykopie - przywiązanie do posiadanego bogactwa. Wreszcie, trzecia grupa tekstów zawiera nauczanie Jezusa wynikające z Jego zaplanowanej troski o wybranych przez Niego uczniów. Można z nich uczyć się, jak odnosić się do tych, za których rozwój i dobro jesteśmy odpowiedzialni. Z tekstów Ewangelii, przynależących do tej grupy pouczeń, można wyciągać wnioski odnośnie do troski o osoby nam bliskie, o pielęgnowaniu przyjaźni, o budowaniu właściwych relacji we wspólnocie, o koniecznym odpoczynku i wielu innych sprawach. [1] R. Brandstaetter, Krąg
biblijny, Warszawa 1986, s. 9.
Tekst był opublikowany przez Redakcję Zeszytów Odnowy w Duchu Świętym w Zeszycie "Modlitwa Słowem Bożym". Tekst umieszczono na Stronie za zgodą Autora i redakcji "Zeszytów Odnowy w Duchu Świętym". COPYRIGHT Zeszyty Odnowy w Duchu Świętym |
|||||
|